Mogę postawić śmiałą tezę (a nawet to zrobię), że rozpoczęcie „sezonu na żużel” zdominował wypadek Taia Woffindena…i kropka. W kontekście tego, co dopiero przed mami (czyli również przed Texom Stalą Rzeszów), powrót do zdrowia "Tajskiego" w tempie nieosiągalnym przez zwykłego homo sapiens, z pewnością będzie śledzony z olbrzymią uwagą. Porównywalną co najmniej do ogromnej życzliwości, nieustannie uzupełnianej ładunkiem dobrej energii, kierowanej do tego chłopaka przez rzeszę kibiców i nie tylko.
Tak na dobrą sprawę, po wydarzeniach ze sparingu z Wilkami Krosno miałem dość żużla, a i cała radocha, z której nie raz i nie dwa musiałem się tłumaczyć bliskim (no idzie i się cieszy!) ukryła się głęboko w kącie. Krótko mówiąc, w stu procentach zrealizowałem życiowe motto mojej babci: „opuścić Świat i… portki” - a przecież to żadna sztuka.
W związku z tym, z tego miejsca chciałem Tobie – Drogi Taju – podziękować za to, że jesteś na tyle silny psychicznie, żeby dźwignąć na nogi nie tylko siebie, ale i wielu takich szczególnego typu, martwiących się o Ciebie, psychicznych zdechlaków, jak nie przymierzając – ja. Więc do roboty, wszystkie ręce na pokład, ognia, itp. itd…
Wygrzebane z naszego archiwum - to też z meczu Stali Rzeszów, tylko z Wrocławia (2015).
***
Za nami dwa mecze "Żurawi", za nami już Święta, mamy pierwsze rankingi "kto kogo i w jakim wymiarze", a tu nadal tyle zmiennych, że i sama królowa nauk (która nigdy, ale to przenigdy, nie spojrzała na mnie przychylnym okiem), mogłaby się pogubić i czekać na kolejnego laureata Medalu Fieldsa „matematycznego Nobla”, który być może, w końcu wyjaśni zagadkę tabeli ligowej.
"Zwycięski remis" z Hunters PSŻ Poznań – cytując słowa prezesa Texom Stali Rzeszów Michała Drymajło – to był pokaz woli walki naszego zespołu i papierek lakmusowy barwiący się na kolor jeszcze nie w pełni odkrytego potencjału poszczególnych zawodników. No cóż, po raz kolejny okazało sie, że na torze przy ul. Hetmańskiej 69 wszystkie przyjezdne drużyny/zawodnicy czują się dobrze (serdecznie witamy w Rzeszowie!), a zwłaszcza dwa "Skorpiony": Kacper Teska i Ryan Douglas (a i pozostali też raczej krzywdy nie doznali).
Jak mawia młodzież - w sensie, że David Bellego nie będzie punktował? Że tak powiem - chyba nie po to ma akcenty umundurowania wzorowane na barwach Leigh Adamsa, żeby ogony wozić i charakteru na torze nie pokazywać. No i stało się… Na torze Abramczyk Polonii Bydgoszcz już „pykło” (11+1) i Gryfy nas z piór nie obdarły (49:41), przy nieocenionym oczywiście wsparciu, mocno krytykowanych po wspomnianym "zwycięskim remisie", Franka Majewskiego (3) i Wiktora Rafalskiego (4+1).
Chwaleni po pierwszym meczu Keynan Rew i Jacob Thorssell - na zasadzie "raz tak, raz siak" - wpisują się póki co w ryzyko określane przez tak zwane autorytety mianem braku stabilności. Ale to dopiero początek sezonu. Jestem przekonany (nie mylić z "widzimisię") o wielu emocjach, których zawodnicy TEJ klasy nam – zafiksowanym na punkcie speedwaya, dostarczą.
Zastanawiam się jeszcze nad tym, jakież to prezenty ukrywają się w jajkach-niespodziankach przekazanych klubowi i drużynie przez Taia. O mechanikach już wspominano, ale czy to aby jedyny prezent? Jednego podarunku z pewnością nic nie przebije… Jestem przekonany, że wszyscy się domyślą o co mi chodzi…
#StayStrongTaiWoffinden!
I to tyle tytułem wstępu,
Tomasz „Wolski” Dobrowolski